tlo1 tlo2 tlo3 media tlo5

 


"Świat kamienia" 07/2003

Firma, którą założył mój dziadek - Bolesław Sypniewski, jest nadłużej związaną z Powązkami firmą kamieniarską. Istnieje od 1910 roku. Niezmiennie jej siedzibą jest to samo miejsce przy ulicy Powązkowskiej. Można powiedzieć, że jest trwałym elementem klimatu Powązek i w pewnym sensie zabytkiem (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Warszawiacy doskonale znają nazwisko "Sypniewski", kojarząc je z kamieniarstwem. Biorąc pod uwagę dziejowe niepokoje, jakimi była targana Polska (a w szczególności Warszawa) oraz kolejne systemy, jest to ciekawe, w jaki sposób moim przodkom udało się zachować ciągłość działania firmy.

W okresie międzywojennym, pracownie rzeźbiarskie i kamieniarskie zaliczane były do kręgu elit artystycznych, a ci, którym udało się w nich pracować, czuli się wyróżnieni i dumni ze swych umiejętności oraz możliwości ciągłego kształcenia się w fachu. Był to efekt ciągłego stawiania nowych zadań - w zasadzie niepowtarzalnych, przy których wyłaniało się wiele problemów do rozwiązania. Była to o wiele cięższa praca niż w tej chwili - polegająca na kunszcie, zdecydowanie bardziej na pracy ręcznej i zdecydowanie mniej na technice. Dzięki dużej wiedzy i kulturze ówczesnych mistrzów kamieniarstwa, Cmentarz Powązkowski (jak i wiele innych miejsc) zyskało swoją świetność.

Takim właśnie człowiekiem, mistrzem kamienarstwa był mój dziadek - Bolesław. Powązki stały się wielkim narodowym zabytkiem a dzieła tu powstałe, miarą piękna, narodowej kultury, elitarności. Działalność naszej firmy nie ograniczała się wtedy tylko do prac cmentarnych, ani też do terenu Warszawy. Prace kamieniarskie były prowadzone w gmachach użyteczności publicznej, kościołach, prywatnych domach. W dorobku firmy są pomniki na terenie całej Polski, upamiętniające sławnych ludzi i ważne wydarzenia. Wykonywane były także koła młyńskie, walce dla przemysłu spożywczego, galanteria kamienna itp. Okresu okupacji dziadek niestety nie przeżył. Zmarł nagle po pożarze zakładu wywołanym bombardowaniem. Zniszczony został również już wykonany sarkofag dla Marszałka Piłsudskiego, który miał być wieziony nazajutrz do Krakowa.

Mój ojciec - Józef w czasie wojny był żołnierzem na zachodzie Europy. Internowany w Rumunii, później - Liban, Francja, Anglia. Jako jeden z pierwszych powrócił do ojczyzny. Nie były to łatwe czasy - lata ciężkiej pracy (odbudowa firmy) przeciw ogólnej linii politycznej. Znajomość fachu była sprawą kluczową dla przetrwania firmy. Z jednej strony był prowadzony remont Pałacu Prymasowskiego przy ulicy Miodowej w Warszawie, z drugiej strony zaś kompleksowa modernizacja Grobu Nieznanego Zołnierza. Czasy były burzliwe a nastawienie do rzemiosła zmieniało się w zależności od kondycji elit rządzących. Czasem był potrzebny tzw. kozioł ofiarny. Któż mógł skupić więcej gniewu społecznego na biedę i złe gospodarowanie niż "ten prywaciarz-kamieniarz", do którego każdy człowiek i tak musi w końcu trafić. Artykuły w gazetach, mające mało wspólnego z realnymi wypowiedziami, spowodowały naszą niechęć do jakichkolwiek wywiadów. Ale to już historia. Trzeba przyznać, że było różnie - czasem lepiej, czasem gorzej. Był to trudny okres i dla nas i dla kraju - brak zamówień, pojawienie się nowych technologii, zmiany proporcji cenowych. Do tego wszystkiego trzeba było na bieżąco się dostosowywać. Ja pozostałem wierny tradycji firmy - jednostkowe wykonawstwo, projekty, rzeźby. Jest to świadomy wybór. Będziemy się nadal rozwijali w tym kierunku.

Od kilku lat w prowadzeniu zakładu wspomaga mnie moja żona - Joanna, absolwentka PLSP w Kielcach i Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Dnia 12 marca 2002 roku zmarł mój ojciec - Józef. Służył mi on zawsze radą i oparciem, choć trudno mu było zrozumieć zmiany w otaczającym go świecie. Nigdy nie pogodził się z klasyfikacją ludzi według ilości pieniędzy na koncie. Dla niego, jak i dla mojego dzidka, ważne były zupełnie inne kryteria. Wykształcili oni wielu fachowców, którzy pracowali później w kraju i za granicą, bądź zakładali własne firmy kamieniarskie. Dzięki nim, wielu młodych ludzi zostało ukształtowanych na całe życie.

Wiele spraw naszej teraźniejszości przeplata się z przeszłością. Pamięć ludzka, kamienie, miejsca, stare drzewa zasadzone przez moich bliskich, którzy odeszli - to wszystko dodaje nam otuchy i daje motywację do jeszcze lepszej pracy z pełnym szacunkiem dla siebie, innych i wszystkiego, co nas otacza. W mojej pracy spotkałem się z wieloma sytuacjami ciekawymi i zabawnymi, wymagającymi wyjątkowego wysiłku czy cierpliwości. Poznałem wielu interesujących ludzi, z niejednym z nich pozostaję w stałej przyjaźni.

Jest to wspaniała robota, dająca wiele satysfakcji i umożliwiająca pozostawienie "tego czegoś" po sobie.

Andrzej Sypniewski